środa, 20 lutego 2013

Rozdział I - czyli list od Huncwotów i dziwne myśli.




Był piękny, letni dzień. Słońce promieniało radością na niebie, tak samo jak pewna rudowłosa dziewczyna, która właśnie siedziała na drzewie, zrywając jabłka. Powodem jej radości było to, że już jutro jedzie do tak przez nią kochanego miejsca, a mianowicie do Hogwartu. Zerwała ostatnie jabłko i wrzuciła je do pełnego już kosza, zwinnie zeskoczyła z drzewa i trzymając pod pachą kosz, udała się na taras, gdzie zostawiła owoce i poszła do kuchni, w której jej mama właśnie robiła kompot.
- Pozrywałaś jabłka? - zapytała kobieta. Była bardzo szczupła i miała krótkie, kasztanowe włosy, sięgające zaledwie za ucho i duże, zielone oczy, które Lily po niej odziedziczyła. Na jej twarzy gościł uśmiech, a z twarzy sprawiała wrażenie sympatycznej. 
- Tak, jasne. Zostawiłam na tarasie. - powiedziała, siadając na blacie i nalewając sobie kompotu.
- To dobrze, bo chcę jeszcze upiec szarlotkę. - mama Lily zawsze piekła szarlotkę, zawsze trzydziestego pierwszego sierpnia, w ostatni dzień kiedy widzi swoją najmłodszą córkę, której nie będzie w domu przez całe dziesięć miesięcy.
Mimo, iż wiedziała z czym wiąże się nauka Lily w Hogwarcie, pozwoliła jej tam jechać i uczyć się magii. Wiedziała, że będzie bardzo za nią tęsknić, lecz pozwoliła jej na to, bo wiedziała jak córka bardzo tego pragnie. - Lily, idź teraz posprzątać swój pokój, bo naprawdę. Wygląda jakby przeszło tam co najmniej tornado. - rzekła, nalewając kompotu do dzbanków. Dziewczyna westchnęła i udała się posłusznie do swojego pokoju. Było to małe, lecz przytulne pomieszczenie, w kolorze soczystej zieleni. Wszystkie meble były wykonane z białego drewna, wraz z łóżkiem, które zajmowało tam najwięcej miejsca; było dwuosobowe, ponieważ Lily, gdy miała jednoosobowe tak się wierciła w nocy, że zawsze spadała. Na wyłożonej panelami podłodze gościł biały, puchowy dywan. Na przeciwko drzwi umieszczone było okno, przez które teraz wpadały lekkie promienie słońca, oświetlając pokój. Lily wyminęła spakowany kufer, leżący obok drzwi i zaczęła sprzątać. Po godzinie pomieszczenie wyglądało o wiele lepiej; z podłogi zniknęły pogięte pergaminy oraz różnorodne papierki, a rudowłosa zmusiła się do tego, by wyczyścić klatkę swojego puchacza Linga. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy, jednak nie na długo dane jej było odpoczywać, gdyż do okna zaczęła stukać mała, brązowa płomykówka. Lily aż za dobrze wiedziała do kogo należy. "Potter..." - pomyślała i mimo, że miała w zwyczaju wyrzucać listy od niego, nawet ich nie czytając, teraz coś podkusiło ją, by ten otworzyć. Rozerwała kopertę, usiadła w fotelu i zaczęła czytać.
Droga Lily!
Wiem, że i tak pewnie nie czytasz moich listów, ale i tak będę je do Ciebie pisał, więc kiedyś będziesz musiała któryś z nich otworzyć. Mając nadzieje, że jest to właśnie ten dzień, chcę ci coś powiedzieć.
KOCHAM CIĘ! - tu Lily przewróciła teatralnie oczami.
Tak, tak. I tak mi pewnie nie wierzysz, ale zawsze warto spróbować, prawda? Uwierz mi, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Bo czy zauroczeniem można nazwać to, że cały czas o Tobie myślę? Że nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie? Że gdybym mógł zmieniłbym wszystko, tylko i wyłącznie dla Ciebie? Żebyś mnie pokochała? Żebyś pokazać ci jak bardzo mi na Tobie zależy? Myślę, że nie. To jest miłość. I mimo, że uważasz pewnie, iż to głupie chcę Ci powiedzieć, że zawsze będę Cie kochać i nigdy nie przestanę. - tu widniał wielki kleks, a pod spodem innym pismem, było napisane:
Tak, ja wiem, że on Cię kocha i w ogóle, ale to jest już jakaś obsesja. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że już jutro wracamy do Hogwartu, w końcu ten pajac odczepi się ode mnie i przyczepi do Ciebie. Wiesz jakie to irytujące kiedy ktoś gada mi o Tobie dzień w dzień? Serio, można zwariować, ciągle tylko "Łapo, a widziałeś jakie ona ma piękne oczy? A jakie włosy? Cudo... w ogóle cała jest cudowna!". No ludzie, niedawno miałem nieodpartą chęć iść po jakiś nóż i odciąć mu język, naprawdę. Ale pomyślałem, że pewnie ty będziesz sama chciała mu go odciąć, więc zostawiam tego kretyna Tobie. No, ale piszemy do Ciebie, Ruda, żeby się z Tobą przywitać i takie tam, ale w szczególności po to, bo Rogacz się pyta czy się z nim umówisz. Powiedz mi jak go już zabijesz, dobrze? Zrobię mu tą przysługę i urządzę pogrzeb, niech się cieszy Trawojad, jeden.
Nie słuchaj tego pchlarza, Liluś. Wiedz, że Cię bardzo kocham ze względu na wszystko. Jakoś zniosę, że się zadajesz z tym lalusiem, ciągle by tylko czesał i wychwalał te swoje kłaki. Czasami mam wrażenie, że on wiesz... że jest homoseksualistą! Naprawdę! Raz chciał mnie pocałować! Ale nie musisz się o nic martwić, Liluś. Ja jestem tylko Twój. 
Ty sam jesteś jakimś pedałem, Łosiu. Ruda, nie słuchaj go, wszamał się trawy (pewnie z odchodami) to teraz bredzi. Zresztą, on zawsze bredzi. I wcale go nie chciałem pocałować! Fuj! Aż mi się niedobrze robi na samą myśl! - tu również był kleks, tyle, że już mniejszy, a pod spodem widniało zupełnie innym pismem.
Wybacz tym kretynom, Lily. Obydwoje bredzą i chyba nawet nie wiedzą co piszą. Aktualnie biją się o to, że Syriusz jest zapchlonym kretynem, który nie widzi nic poza swoją sierścią (czyt.: włosami) oraz o to, że James ma sałatę zamiast mózgu i jest taką ciamajdą i niedorajdą, że nawet nie potrafi Cię poderwać. Wspominałem, że są kretynami? To przechodzi ludzkie pojęcie co się tu dzieje, będzie dobrze jak wrócimy w jednym kawałku do Hogwartu. A tak w ogóle mam nadzieję, że wakacje miło spędzasz i wszystko u Ciebie w porządku.
Twoi przyjaciele: Remus Lunatyk, Łapa i Rogacz (który kocha Cię nad życie i nie może doczekać się, aż Cię zobaczy!).
PS: Trzymaj się, Ruda, do zobaczenia na peronie.
PS2: Mówiłem Ci już, że Cię kocham?
PS3: Pozdrawiam i ściskam, Remus. - a na dole jeszcze:
Czy ona w ogóle otworzy ten list? 
Mam nadzieję, że nie.
Żebyście się nie zdziwili.
Lily śmiała się jeszcze przez dobre dziesięć minut, ocierając łzy cieknące jej po policzkach. Mimo, że nie lubiła Pottera, zawsze potrafił ją rozbawić, nie wspominając już o Łapie. Nagle pomyślała, że James, gdyby nie to, że jest taki zbyt pewny siebie i gdyby trochę wydoroślał, byłby nawet fajny. Później pomyślała, że jest kompletną kretynką. Jeszcze później, że tak czy siak, musiała przyznać, że James Potter jest przystojny i że ma naprawdę piękne oczy. Następnie stwierdziła, że jest idiotką i że krew jej nie dopływa do mózgu. Nadal wstrząśnięta tym, co pomyślała, udała się na dół do salonu, gdzie siedziała jej mama z tatą. Nie zwracając na nich uwagi wzięła poduszkę położyła ją na podłodze i przez chwilę się w nią wpatrywała. Jej mama chciała coś powiedzieć, jednak mąż ją uciszył, przypatrując się córce z zainteresowaniem. Lily nie mogąc odpędzić się od widoku "pięknych oczu Jamesa Pottera" w swojej głowie, sięgnęła po radykalne środki. Najpierw walnęła się otwartą dłonią w policzek, lecz gdy to nie zadziałało, stanęła na głowie, która teraz aktualnie znajdowała się na poduszce i zaczęła wydawać z siebie dziwne dźwięki:
- Ommm... ammm... - chyba zupełnie zapomniała o obecności rodziców, którzy oszołomieni obserwowali poczynania córki. W końcu odezwał się jej tata:
- Eeee... nie żeby coś, Lily, ale... dobrze się czujesz? Bo wiesz, eee, jakby ci to powiedzieć...
- Zachowujesz się jak niespełna umysłowo. - wpadła mu w słowo żona, nadal zszokowana patrząc na córkę.
- Tak... może to zbyt mocne słowa, ale mogłabyś się... no nie wiem... ogarnąć? - zapytał jej tata, przyglądając jej się badawczo. Lily już chciała coś odpowiedzieć, gdy przeszkodził jej trzask otwieranych drzwi i do salonu wpadł Dave, który przywitał się z jej rodzicami w biegu i już chciał wbiec po schodach, by iść do pokoju Lily, gdy zauważył ją w salonie. Zdezorientowany patrzył się na nią przez okrągłą minutę, później spojrzał się na Evansów, którzy równocześnie wzruszyli ramionami.
- Lily...? - zaczął nieśmiało. 
- Cześć... ommmm... ammm... - chłopak przez chwilę wpatrywał się w nią z dziwną miną, a potem nie mogąc się dłużej powstrzymać, wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Śmiał się i śmiał, a chwilę później otarł łzy rozbawienia i zapytał się:
- Lily, co ty wyprawiasz?
- Medytuje... ommm... - powstrzymując kolejny atak, chłopak znów zapytał:
- A dlaczego... eee... medytujesz? - zaczął cicho chichotać, a Lily otworzyła oczy i spojrzała na niego, tak, że gdyby wzrok mógłby zabijać, chłopak leżałby już martwy.
- Bo mi odbija. - skwitowała, lecz podniosła się na nogi i teraz stała na przeciwko swojego najlepszego przyjaciela, wściekła, podtrzymując się pod boki. - A ty się śmiej. Nie moja wina, że mi jakieś głupoty przychodzą do głowy.
- Właśnie widzę... - mruknął, a dziewczyna prychnęła i udała się do swojego pokoju.
- No to ja może za nią pójdę i zobaczę o co chodzi. - mruknął zakłopotany i szybko wbiegł na górę za Lily. 
- Ja już nie mam pojęcia co się z nią dzieje. - westchnęła Mary Evans, a jej mąż objął ją w talii i przytulił. - Ona jest taka... dziwna. - powiedziała, wtulając się w męża. 
- Pewnie ma to po Tobie. - stwierdziła po chwili, po czym poklepał męża po policzku i udała się do kuchni, by zacząć piec szarlotkę. 
- Może i tak, ale to jest urocze! - krzyknął za nią i zajął się czytaniem gazety. 
~~
- Lily, co się stało? Zachowujesz się co najmniej dziwnie... - zapytał Dave, a Lily złapała go za bluzę, potrząsnęła nim i wykrzyknęła do oniemiałego chłopaka:
- To wszystko przez niego! Pomyślałam, że ma ładne oczy! Rozumiesz to?! 
- No, ale... to chyba nic złego, skoro się zakochałaś i uważasz, że twój chłopak ma ładne oczy, no to...- spojrzał na Lily, która udawała, że wymiotuje. 
- Przepraszam bardzo - zaczęła spokojnie. - Mój co, ma ładne co?! I ja co zrobiłam?! Oszalałeś?! - zaczęła chodzić po pokoju i wymachiwać rękami na wszystkie strony. - To jest... to jest wbrew naturze! To jest absurdalne! Jak mogłeś o czymś taki pomyśleć?! To... to... fuj! - chłopak zaczął się śmiać, a po chwili wydusił:
- Lily, a o kim ty w ogóle mówisz? - spojrzała na niego jak na wariata i wykrzyknęła:
- O Potterze!
- Och, no taaak... to oczywiste... - mruknął, a dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie i zapytała:
- Co jest takie oczywiste?
-  To, że się zakochałaś. - powiedział spokojnie.

Nim się zorientował, leżał już na podłodze okładany poduszkami.
- Lily! Co ty?! - wrzasnął, a dziewczyna zaczęła okładać go pięściami, krzycząc:
- Ja! Nie! Kocham! Pottera! Zrozumiałeś?! - wpadła w jakiś szał, a chłopak, zakrywając się rękami próbował się uwolnić.
- Tak! Dobra, w porządku! Tylko przestań mnie bić! - rudowłosa spełniła życzenie chłopaka i teraz siedziała na nim okrakiem, dysząc. 
- No. Dobry piesek. - zeszła z Write'a i chciała się położyć na łóżko, lecz nie przewidziała zemsty Dave'a. Chłopak rzucił się na nią, przygniatając ją do podłogi i zaczął łaskotać dziewczynę. Lily natychmiast zaczęła się wierzgać, szamotać i szarpać, śmiejąc się przy tym jak wariatka.
- Nie! Dave! Proszę! 
- Teraz przeproś! - krzyknął, uśmiechając się, jednak nadal nie przestał jej łaskotać.
- Przepraszam! Już! Dosyć! - wrzasnęła, a chłopak także zmęczony puścił dziewczynę. Położyli się obok siebie na podłodze, wpatrując w sufit. 
Nie przewidzieli jednak, że ich krzyki były na tyle głośne, że zdołali je usłyszeć rodzice dziewczyny, którzy teraz siedzieli w kuchni z dziwnymi minami.
- Ja chyba nie chcę wiedzieć co tam się dzieje. - stwierdziła po chwili jej mama.
- Tak, ja też. - przytaknął gorliwie pan Evans.