Był piękny, letni
dzień. Słońce promieniało radością na niebie, tak samo jak pewna rudowłosa
dziewczyna, która właśnie siedziała na drzewie, zrywając jabłka. Powodem jej
radości było to, że już jutro jedzie do tak przez nią kochanego miejsca, a
mianowicie do Hogwartu. Zerwała ostatnie jabłko i wrzuciła je do pełnego już
kosza, zwinnie zeskoczyła z drzewa i trzymając pod pachą kosz, udała się na
taras, gdzie zostawiła owoce i poszła do kuchni, w której jej mama właśnie
robiła kompot.
- Pozrywałaś jabłka? - zapytała kobieta. Była bardzo szczupła i miała
krótkie, kasztanowe włosy, sięgające zaledwie za ucho i duże, zielone oczy,
które Lily po niej odziedziczyła. Na jej twarzy gościł uśmiech, a z twarzy
sprawiała wrażenie sympatycznej.
- Tak, jasne. Zostawiłam na tarasie. - powiedziała, siadając na blacie
i nalewając sobie kompotu.
- To dobrze, bo chcę jeszcze upiec szarlotkę. - mama Lily zawsze
piekła szarlotkę, zawsze trzydziestego pierwszego sierpnia, w ostatni dzień
kiedy widzi swoją najmłodszą córkę, której nie będzie w domu przez całe
dziesięć miesięcy.
Mimo, iż wiedziała z czym wiąże się nauka Lily w Hogwarcie, pozwoliła
jej tam jechać i uczyć się magii. Wiedziała, że będzie bardzo za nią tęsknić,
lecz pozwoliła jej na to, bo wiedziała jak córka bardzo tego pragnie. - Lily,
idź teraz posprzątać swój pokój, bo naprawdę. Wygląda jakby przeszło tam co
najmniej tornado. - rzekła, nalewając kompotu do dzbanków. Dziewczyna
westchnęła i udała się posłusznie do swojego pokoju. Było to małe, lecz
przytulne pomieszczenie, w kolorze soczystej zieleni. Wszystkie meble były
wykonane z białego drewna, wraz z łóżkiem, które zajmowało tam najwięcej
miejsca; było dwuosobowe, ponieważ Lily, gdy miała jednoosobowe tak się
wierciła w nocy, że zawsze spadała. Na wyłożonej panelami podłodze gościł
biały, puchowy dywan. Na przeciwko drzwi umieszczone było okno, przez które
teraz wpadały lekkie promienie słońca, oświetlając pokój. Lily wyminęła
spakowany kufer, leżący obok drzwi i zaczęła sprzątać. Po godzinie
pomieszczenie wyglądało o wiele lepiej; z podłogi zniknęły pogięte pergaminy
oraz różnorodne papierki, a rudowłosa zmusiła się do tego, by wyczyścić klatkę
swojego puchacza Linga. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy, jednak nie na
długo dane jej było odpoczywać, gdyż do okna zaczęła stukać mała, brązowa
płomykówka. Lily aż za dobrze wiedziała do kogo należy. "Potter..." -
pomyślała i mimo, że miała w zwyczaju wyrzucać listy od niego, nawet ich nie
czytając, teraz coś podkusiło ją, by ten otworzyć. Rozerwała kopertę, usiadła w
fotelu i zaczęła czytać.
Droga Lily!
Wiem, że i tak pewnie nie czytasz moich listów, ale i tak będę je do
Ciebie pisał, więc kiedyś będziesz musiała któryś z nich otworzyć. Mając
nadzieje, że jest to właśnie ten dzień, chcę ci coś powiedzieć.
KOCHAM CIĘ! - tu Lily przewróciła teatralnie oczami.
Tak, tak. I tak mi pewnie nie wierzysz, ale zawsze warto spróbować,
prawda? Uwierz mi, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Bo czy zauroczeniem można
nazwać to, że cały czas o Tobie myślę? Że nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie?
Że gdybym mógł zmieniłbym wszystko, tylko i wyłącznie dla Ciebie? Żebyś mnie
pokochała? Żebyś pokazać ci jak bardzo mi na Tobie zależy? Myślę, że nie. To
jest miłość. I mimo, że uważasz pewnie, iż to głupie chcę Ci powiedzieć, że
zawsze będę Cie kochać i nigdy nie przestanę. - tu widniał wielki kleks, a pod spodem innym pismem, było napisane:
Tak, ja wiem, że on Cię kocha i w ogóle, ale to jest już jakaś obsesja. Nawet nie wiesz jak się
ciesze, że już jutro wracamy do Hogwartu, w końcu ten pajac odczepi się ode
mnie i przyczepi do Ciebie. Wiesz jakie to irytujące kiedy ktoś gada mi o Tobie
dzień w dzień? Serio, można zwariować, ciągle tylko "Łapo, a
widziałeś jakie ona ma piękne oczy? A jakie włosy? Cudo... w ogóle cała jest
cudowna!". No ludzie, niedawno miałem nieodpartą chęć iść po jakiś
nóż i odciąć mu język, naprawdę. Ale pomyślałem, że pewnie ty będziesz sama
chciała mu go odciąć, więc zostawiam tego kretyna Tobie. No, ale piszemy do
Ciebie, Ruda, żeby się z Tobą przywitać i takie tam, ale w szczególności po to,
bo Rogacz się pyta czy się z nim umówisz. Powiedz mi jak go już zabijesz,
dobrze? Zrobię mu tą przysługę i urządzę pogrzeb, niech się cieszy Trawojad,
jeden.
Nie słuchaj tego pchlarza, Liluś. Wiedz, że Cię bardzo kocham ze
względu na wszystko. Jakoś zniosę, że się zadajesz z tym lalusiem, ciągle by
tylko czesał i wychwalał te swoje kłaki. Czasami mam wrażenie, że on wiesz...
że jest homoseksualistą! Naprawdę! Raz chciał mnie pocałować! Ale nie musisz
się o nic martwić, Liluś. Ja jestem tylko Twój.
Ty sam jesteś jakimś pedałem, Łosiu. Ruda, nie słuchaj
go, wszamał się trawy (pewnie z odchodami) to teraz bredzi. Zresztą,
on zawsze bredzi. I wcale go nie chciałem pocałować! Fuj! Aż mi się niedobrze
robi na samą myśl! - tu również był kleks, tyle,
że już mniejszy, a pod spodem widniało zupełnie innym pismem.
Wybacz tym kretynom, Lily. Obydwoje bredzą i chyba nawet
nie wiedzą co piszą. Aktualnie biją się o to, że Syriusz jest zapchlonym
kretynem, który nie widzi nic poza swoją sierścią (czyt.: włosami) oraz o to,
że James ma sałatę zamiast mózgu i jest taką ciamajdą i niedorajdą, że nawet
nie potrafi Cię poderwać. Wspominałem, że są kretynami? To przechodzi ludzkie
pojęcie co się tu dzieje, będzie dobrze jak wrócimy w jednym kawałku do
Hogwartu. A tak w ogóle mam nadzieję, że wakacje miło spędzasz i wszystko u
Ciebie w porządku.
Twoi przyjaciele: Remus Lunatyk, Łapa i Rogacz (który kocha Cię nad życie i nie może doczekać się, aż
Cię zobaczy!).
PS: Trzymaj się, Ruda, do zobaczenia na peronie.
PS2: Mówiłem Ci już, że Cię kocham?
PS3: Pozdrawiam i ściskam, Remus. - a na dole jeszcze:
Czy ona w ogóle otworzy ten list?
Mam nadzieję, że nie.
Żebyście się nie zdziwili.
Lily śmiała się jeszcze przez dobre dziesięć minut, ocierając łzy
cieknące jej po policzkach. Mimo, że nie lubiła Pottera, zawsze potrafił ją
rozbawić, nie wspominając już o Łapie. Nagle pomyślała, że James, gdyby nie to,
że jest taki zbyt pewny siebie i gdyby trochę wydoroślał, byłby nawet fajny.
Później pomyślała, że jest kompletną kretynką. Jeszcze później, że tak czy
siak, musiała przyznać, że James Potter jest przystojny i że ma naprawdę piękne
oczy. Następnie stwierdziła, że jest idiotką i że krew jej nie dopływa do
mózgu. Nadal wstrząśnięta tym, co pomyślała, udała się na dół do salonu, gdzie
siedziała jej mama z tatą. Nie zwracając na nich uwagi wzięła poduszkę położyła
ją na podłodze i przez chwilę się w nią wpatrywała. Jej mama chciała coś
powiedzieć, jednak mąż ją uciszył, przypatrując się córce z zainteresowaniem.
Lily nie mogąc odpędzić się od widoku "pięknych oczu Jamesa Pottera"
w swojej głowie, sięgnęła po radykalne środki. Najpierw walnęła się otwartą
dłonią w policzek, lecz gdy to nie zadziałało, stanęła na głowie, która teraz
aktualnie znajdowała się na poduszce i zaczęła wydawać z siebie dziwne dźwięki:
- Ommm... ammm... - chyba zupełnie zapomniała o obecności rodziców,
którzy oszołomieni obserwowali poczynania córki. W końcu odezwał się jej tata:
- Eeee... nie żeby coś, Lily, ale... dobrze się czujesz? Bo wiesz,
eee, jakby ci to powiedzieć...
- Zachowujesz się jak niespełna umysłowo. - wpadła mu w słowo żona,
nadal zszokowana patrząc na córkę.
- Tak... może to zbyt mocne słowa, ale mogłabyś się... no nie wiem...
ogarnąć? - zapytał jej tata, przyglądając jej się badawczo. Lily już chciała
coś odpowiedzieć, gdy przeszkodził jej trzask otwieranych drzwi i do salonu
wpadł Dave, który przywitał się z jej rodzicami w biegu i już chciał wbiec po
schodach, by iść do pokoju Lily, gdy zauważył ją w salonie. Zdezorientowany
patrzył się na nią przez okrągłą minutę, później spojrzał się na Evansów,
którzy równocześnie wzruszyli ramionami.
- Lily...? - zaczął nieśmiało.
- Cześć... ommmm... ammm... - chłopak przez chwilę wpatrywał się w nią
z dziwną miną, a potem nie mogąc się dłużej powstrzymać, wybuchnął
niekontrolowanym śmiechem. Śmiał się i śmiał, a chwilę później otarł łzy
rozbawienia i zapytał się:
- Lily, co ty wyprawiasz?
- Medytuje... ommm... - powstrzymując kolejny atak, chłopak znów
zapytał:
- A dlaczego... eee... medytujesz? - zaczął cicho chichotać, a Lily
otworzyła oczy i spojrzała na niego, tak, że gdyby wzrok mógłby zabijać,
chłopak leżałby już martwy.
- Bo mi odbija. - skwitowała, lecz podniosła się na nogi i teraz stała
na przeciwko swojego najlepszego przyjaciela, wściekła, podtrzymując się pod
boki. - A ty się śmiej. Nie moja wina, że mi jakieś głupoty przychodzą do
głowy.
- Właśnie widzę... - mruknął, a dziewczyna prychnęła i udała się do
swojego pokoju.
- No to ja może za nią pójdę i zobaczę o co chodzi. - mruknął
zakłopotany i szybko wbiegł na górę za Lily.
- Ja już nie mam pojęcia co się z nią dzieje. - westchnęła Mary Evans,
a jej mąż objął ją w talii i przytulił. - Ona jest taka... dziwna. -
powiedziała, wtulając się w męża.
- Pewnie ma to po Tobie. - stwierdziła po chwili, po czym poklepał
męża po policzku i udała się do kuchni, by zacząć piec szarlotkę.
- Może i tak, ale to jest urocze! - krzyknął za nią i zajął się
czytaniem gazety.
~~
- Lily, co się stało? Zachowujesz się co najmniej dziwnie... - zapytał
Dave, a Lily złapała go za bluzę, potrząsnęła nim i wykrzyknęła do oniemiałego
chłopaka:
- To wszystko przez niego! Pomyślałam, że ma ładne oczy! Rozumiesz
to?!
- No, ale... to chyba nic złego, skoro się zakochałaś i uważasz, że
twój chłopak ma ładne oczy, no to...- spojrzał na Lily, która udawała, że
wymiotuje.
- Przepraszam bardzo - zaczęła spokojnie. - Mój co, ma ładne co?! I ja
co zrobiłam?! Oszalałeś?! - zaczęła chodzić po pokoju i wymachiwać rękami na
wszystkie strony. - To jest... to jest wbrew naturze! To jest absurdalne! Jak
mogłeś o czymś taki pomyśleć?! To... to... fuj! - chłopak zaczął się śmiać, a
po chwili wydusił:
- Lily, a o kim ty w ogóle mówisz? - spojrzała na niego jak na wariata
i wykrzyknęła:
- O Potterze!
- Och, no taaak... to oczywiste... - mruknął, a dziewczyna spojrzała
na niego podejrzliwie i zapytała:
- Co jest takie oczywiste?
- To, że się zakochałaś. - powiedział spokojnie.
Nim się zorientował, leżał już na podłodze okładany poduszkami.
- Lily! Co ty?! - wrzasnął, a dziewczyna zaczęła okładać go pięściami,
krzycząc:
- Ja! Nie! Kocham! Pottera! Zrozumiałeś?! - wpadła w jakiś szał, a
chłopak, zakrywając się rękami próbował się uwolnić.
- Tak! Dobra, w porządku! Tylko przestań mnie bić! - rudowłosa
spełniła życzenie chłopaka i teraz siedziała na nim okrakiem, dysząc.
- No. Dobry piesek. - zeszła z Write'a i chciała się położyć na łóżko,
lecz nie przewidziała zemsty Dave'a. Chłopak rzucił się na
nią, przygniatając ją do podłogi i zaczął łaskotać dziewczynę. Lily
natychmiast zaczęła się wierzgać, szamotać i szarpać, śmiejąc się przy tym jak wariatka.
- Nie! Dave! Proszę!
- Teraz przeproś! - krzyknął, uśmiechając się, jednak nadal nie
przestał jej łaskotać.
- Przepraszam! Już! Dosyć! - wrzasnęła, a chłopak także zmęczony
puścił dziewczynę. Położyli się obok siebie na podłodze, wpatrując w sufit.
Nie przewidzieli jednak, że ich krzyki były na tyle głośne, że zdołali
je usłyszeć rodzice dziewczyny, którzy teraz siedzieli w kuchni z dziwnymi
minami.
- Ja chyba nie chcę wiedzieć co tam się dzieje. - stwierdziła po
chwili jej mama.
- Tak, ja też. - przytaknął gorliwie pan Evans.